Dnia 21.03.br. odbyła się w naszej szkole uroczystość zwana „Józefami”, zainicjowana przez Panią Profesor Annę Springer. Nazwa ta pochodzi od imienia patrona placówki, a zważywszy, iż ten 19 marca obchodzi imieniny, całe zgromadzenie jest jednocześnie świetną okazją do oderwania się od szarej, codziennej, szkolnej rzeczywistości, jak i uczczenia jego osoby w sposób dość… niekonwencjonalny.
Na wstępie pragnę podkreślić, iż były to pierwsze „Józefy”, które miałam okazję zobaczyć. Zaangażowanie nauczycieli i przekonanie z jakim wchodzili w swoje role teatralne jak i taneczne, wywarły na mnie ogromne wrażenie. Domyślam się bowiem, że ich dystans do samych siebie, który mogliśmy zaobserwować, nie należał do najłatwiejszych kwestii – w końcu nieczęsto dają poznać się od tej „drugiej strony”.
Wbrew skromności pokazu, tym najbardziej zaskakującym dla mnie okazał się występ szefostwa w utworze „Somebody That I Used To Know”. Myślę, że wiele szkół mogłoby pozazdrościć nam dyrektora. Swoboda, z jaką poruszał się na scenie, była godna podziwu, chociaż Pani dyrektor Płociennik również nie pozostawała mu dłużna. Widowisko przeplatane było zabawnymi zwrotami przedstawionymi na rzutniku, które okazały się świetnym dopełnieniem całości.
Klasę pokazała też Pani Katarzyna Sarnowska wcielając się w rolę Maryli Rodowicz. Ujęła mnie charakteryzacją, a co za tym idzie- niesamowitym podobieństwem do odgrywanej artystki. Włosy, makijaż, akcesoria, gitara- każdy element dokładnie przemyślany.
Niewątpliwym hitem szkolnej uroczystości okazał się Pan … Dobraś, który zaprezentował piosenkę " Ai Se Eu Te Pego ", podbijającą ostatnimi czasy wszelkie listy przebojów. Niepozorny polonista okazał się być znakomitym odtwórcą roli brazylijskiego wokalisty, a pląsając wśród towarzyszących mu na scenie dziewcząt zyskał spore grono fanów i aplauz publiczności zgromadzonej w licealnej auli.
Pozostali występujący także dotrzymywali kroku, fundując publice wiele wrażeń. Widok tańczącej profesor Cieślińskiej- bezcenny, choreografia mat-fizów również urzekająca.
Gwoździem programu było jednak wręczenie tradycyjnych statuetek "Józefów" zwycięzcom poszczególnych kategorii, takich jak na przykład: tekst roku, wpadka roku, osiągnięcie roku, czy para roku. Nominowani zostali zarówno uczniowie, jak i nauczyciele. Niektóre nominacje wywoływały pozytywy oddźwięk, inne-zmieszanie. Dało się to wywnioskować po obecności braw lub ich braku. Całość przebiegała jednak w bardzo przyjaznej atmosferze i myślę, że wszyscy bawili się świetnie.
Na zakończenie muszę przyznać, że nie żałuję dnia wagarowicza spędzonego w auli. Gala ta należała do jednej z ciekawszych, której miałam okazję być naocznym świadkiem. Z pewnością chwile te pozostaną na długo w mej pamięci, a przynajmniej do kolejnych „Józefów”, które jak zakładam- będą równie emocjonujące.