Są rzeczy na niebie i na ziemi,
o którym nie śniło się waszym filozofom.
Po raz kolejny tę Szekspirowską tezę potwierdzili aktorzy „Teatru (do) Oporu” liceum Ogólnokształcącego im. Gen Józefa Wybickiego w Śremie. Tym razem ci młodzi artyści sięgnęli do… arcydzieła światowej literatury – „Makbeta”.
Spektakl można porównać do ogniska w lesie. Nie tylko dlatego, że widownia zasiadła w kręgu otoczonym drzewami, ale przede wszystkim – ze względu na żar i buchające emocje bohaterów dramatu. Widzowie już wybierając swoje miejsce, omijają stojącą w centrum Lady Makbet w krwisto-czerwonej sukni, jakby zawieszoną na niewidzialnych sznurkach niczym kukiełka teatru lalek. Tyle, że lalka nie oddycha ciężko, nie rozmawia z duchami i oczywiście nie wpada w furię, wrzeszcząc tak, że zimny dreszcz emocji przenika widzów.
Siedząc wokół sceny, goście teatru stopniowo tracą poczucie bezpieczeństwa. Dzieje się tak zapewne dlatego, że spod ich krzeseł wypełzają mary – oddychające w rytm szybko bijącego serca żony Makbeta. Być może przerażeni są również, gdy tuż przed nimi ląduje miecz walczącego Makbeta lub gdy prosto w ich twarze wrzeszczy wściekła Lady, która chwilę temu przywoływała złe duchy. Wszechogarniający mrok rozświetla blask świec. Za radą Szekspira: „Szpetność upięknia, piękność szpeci” na scenie pojawiają się Czarownice. Wijące się po scenie mary szepczą zaklęcia, podsycają mroczną atmosferę i spoglądają w widownię omijając jej przerażone spojrzenia. Potwory te charczącymi głosami, ironicznym śmiechem i niezapomnianym wzrokiem utkwionym w poszarpaną wątrobę sprawiają, że spektakl na zawsze zapada w pamięć widzów.
Niewielkim nakładem scenografii – misa, deski, biała płachta i parę kieliszków, ale znacznie większym nakładem pracy teatr stworzył mroczne, niezapomniane widowisko, które skłania do refleksji. Czy ludzkie życie pełne intryg (i przeznaczenia) rzeczywiście jest tylko „powieścią idioty, nędznym aktorem, który swoją rolę przez parę godzin wygrawszy na scenie w nicość przepada”?
Bo przecież są rzeczy na niebie i na ziemi, o których nie mogło się śnić nawet Szekspirowi. Na przykład: taki „Makbet”?
Krzysztof Czaplicki
LO Śrem