„O teatrze każdy człowiek
coś tam wie.
Całe życie jest teatrem,
może nie?
Każdy w życiu jakąś rolę
przecież gra,
choć widownia nie każdemu
brawa da”
(W. Chotomska)
Oni nie mają jeszcze widowni. Na razie ciężko na nią pracują podczas regularnych spotkań, czyli tzw. warsztatów teatralnych. Mowa o twórczo zakręconej (na teatr, oczywiście!) młodzieży klas drugich naszego liceum, która w ramach tzw. „trzydziestki” prowadzonej przez panią Jankowiak zgłębia tajniki warsztatu aktorskiego.
Na początku każdego spotkania… po prostu sobie leżymy i oddajemy się ćwiczeniom relaksacyjnym i na koncentrację. Potem przychodzi czas na przeponę. Mamy różne sposoby na jej uruchomienie – czasem wyobrażamy sobie wstrętne pająki, które siedzą na naszych brzuchach, a my za wszelką cenę próbujemy je zrzucić siłą naszego oddechu. Czasem zaś jesteśmy wściekłymi psami obszczekującymi ziemię…
Warsztat to warsztat. Na scenie trzeba pięknie, wyraźnie i słyszalnie dla wszystkich mówić. Dlatego łamiemy nasze języki niemiłosiernie, rozciągamy samogłoski do granic wytrzymałości mięśni naszych twarzy, mlaskamy, dmuchamy, parskamy i robimy tysiąc głupich min, żeby rozruszać krtań, język, wargi , usta i podniebienie.
A potem bawimy się … w teatr – rzecz jasna. Improwizujemy, interpretujemy, tworzymy etiudy, żywe obrazy, scenki na bazie np. (tylko) samogłoski „a”, tańczymy
i śmiejemy się, choć czasem też płaczemy ze wzruszenia albo kiedy wychodzą z nas prawdziwe emocje.
Przed nami spore wyzwanie – przygotowujemy spektakl, ale o tym na razie „sza”!